Ciało-pozytywność czyli body positivity na co dzień i od święta

 

Ciałopozytywność, to hasło, które ostatnio słyszy się coraz częściej. Media społecznościowe wręcz pękają w szwach od natłoku contentu, poruszającego ten temat. Poszerza się zarazem grono celebrytów, którzy jawnie popierają nowe, “zdrowsze” podejście do naszej sylwetki. Z kolei, z drugiej strony, natknąć się można na słowa sceptyzmu i krytyki. Jak zatem odnaleźć w tym balans?

 

 

 

 

Wiele osób zarzuca body positivity, że wpajając społeczeństwu bezwzględną akceptację, równa się to zarazem z aprobatą względem problemów, takich jak chociażby nadwaga. Czy są to zarzuty słuszne? Wszystko zależy od interpretacji samego fenomenu ciałopozytywności. Niestety – bardzo często jest ona błędna. Ten temat ma naprawdę wiele płaszczyzn, dlatego z pewnością warto poznać go w nieco szerszej perspektywie. Dzięki temu, Ty sama, będziesz mogła zbudować własne, subiektywne podejście do całej idei body positivity. 

 

 

Body positivity – skąd się wzięło i jakie założenia z sobą niesie?

W najbardziej ogólnym ujęciu, ciałopozytywność to po prostu akceptowanie swojego ciała. I większość osób, które po raz pierwszy spotyka się z tym hasłem, właśnie tak je interpretuje. Zakłada się tu próbę wyzbycia się wszelkich uprzedzeń, dotyczących np. ilości tkanki tłuszczowej, niedoskonałości ciała (w tym również jego niepełnosprawności), jak również chociażby koloru skóry. 

 

Pierwotne początki tego zagadnienia sięgają jeszcze lat 60., kiedy to powstał tzw. „fat acceptance movement”. Ruch ten opierał swoją działalność głównie na walce z jawną nienawiścią i dyskryminacją, które wówczas kierowane były często względem osób otyłych. Jednak, to ujęcie body positivity, jakie funkcjonuje obecnie, pojawiło się dopiero kilka dekad później – w 1996 r. Wtedy to powstała strona internetowa thebodypositive.org, a wraz z upływem czasu, zagadnienie zaczęło zyskiwać na popularności. Wówczas, przestało chodzić jedynie o kwestię nadwagi – ciałopozytywność objęła wszelkie obszary, jakie wiążą się z cielesnością człowieka.

 

Obecnie, ruch propaguje pokazywanie światu ciał takich, jakimi są w rzeczywistości – z nadwagą, bliznami, rozstępami czy wszelkiego typu niedoskonałościami, które potencjalnie mogą być powodem kompleksów. Głównym celem jest tu wyzbycie się tendencji do ciągłej oceny wyglądu innych oraz odrzucenie przekonania, że powierzchowność człowieka świadczy o jego wartości. 

 

 

 

 

Dlaczego body positivity napotkało krytykę?

Choć pozytywne podejście do ciała wydaje się być czymś pożądanym, a zarazem – totalnie nieszkodliwym, to jednak spora część społeczeństwa, wypowiada się na ten temat krytycznie. Chodzi tu głównie o problem pojmowania tego ruchu jako bezwzględną akceptację. Ta z kolei, automatycznie miałaby równać się z “promowaniem” otyłości oraz zachętą do odpuszczenia dbania o siebie. Między innymi, wielu dietetyków argumentuje swoją krytykę, powołując się na kwestie zdrowotne – w końcu, nadwaga jest chorobą i to jest niepodważalny fakt. Niemniej jednak, takie postrzeganie ciałopozytywności, jest nieco zbyt wąskie i stanowi błędną interpretację tego zjawiska.

 

Prawdą jest, że akceptacja wyglądu, niekoniecznie musi równać się z biernością. Można akceptować, a jednocześnie udoskonalać, co wydaje się tu podejściem najzdrowszym. Nie chodzi o to, aby nagle przestać dbać o dietę, nie chodzić na siłownię czy chociażby, odstawić na stałe depilację włosków na ciele. Decydując się na pozytywne postrzeganie własnej sylwetki, dajesz sobie przyzwolenie, że tak, jak wyglądasz teraz, jest jak najbardziej okej. Zarazem, wciąż masz otwarte pole do dbania o siebie – na każdej możliwej płaszczyźnie. W ciałopozytywności chodzi po prostu o to, aby nie dążyć ślepo do ściśle wyznaczonych kanonów piękna – które w społeczeństwie były, są i najprawdopodobniej – zawsze będą. Dokładnie tak, jak ludzkie niedoskonałości i różnorodność ciał.?

 

 

 

 

Gdzie tkwi balans w podejściu do ciałopozytywności?

Wysuwając pytanie, czy podejście promowane przez ruch body positivity jest potrzebne, odpowiedź brzmi – jak najbardziej, tak. W szczególności w czasach, kiedy nastolatki już od młodych lat są bombardowane zdjęciami kobiet o “idealnych” kształtach (swoją drogą, nierzadko wyretuszowanych). Wszechobecność tego typu przekazów może spowodować trwałe szkody w psychice i zaprogramować umysły kobiet na myślenie: “jestem okej, tylko wtedy, kiedy jestem idealna”. To z kolei, nawarstwia problem porównywania się z innymi i ślepego dążenia do sprostania współczesnym standardom piękna. I tutaj właśnie wkracza podejście body positivity, które głosi, że różnorodność ciał jest czymś naturalnym.

 

Jednak zarazem, pamiętaj, że każdy ma tu prawo do kreowania własnej wizji siebie. Ciałopozytywność powinna wiązać się też ze swobodą podejmowania decyzji o swoim wyglądzie oraz tolerancją względem innych. Jeśli marzysz o operacji plastycznej albo spłyceniu zmarszczek na czole – tak, śmiało możesz to zrobić. Jeśli kochasz staniki z push upem – noś je. Nie chodzi o to, aby “oszukiwać” innych, że wyglądasz tak i tak, ale żebyś Ty – tu i teraz – czuła się ze sobą dobrze. Korzystanie z tego typu rozwiązań, wcale nie wyklucza pozytywnego podejścia do cielesności. Można na przykład trenować fizycznie, nie tyle po to, aby osiągnąć “idealną” sylwetkę z Instagrama, co właśnie dla samego siebie – aby podkreślić własne kształty, (które zarazem, na chwilę obecną, również się akceptuje!) i dla własnego zdrowia. 

 

 

 

 

To samo tyczy się tematu ubioru. Niektórzy mogliby tu zarzucić, że bielizna, która ma uwydatniać czy wygładzać kobiece kształty, jest zarazem zaprzeczeniem samoakceptacji. Nic bardziej mylnego. W końcu, założenie majtek, określonych jako „wyszczuplające”, wcale nie zmieni Twojego ciała – po prostu sprawi, że akurat tego dnia, gdy je włożyłaś, Twoje pośladki będą prezentować się w nieco inny sposób. Dokładnie tak, jak jest chociażby z układaniem fryzury – czasem prostujesz swoje włosy na taflę, a przy innej okazji, robisz sobie na głowie burzę bujnych loków. Czy to oznacza, że nie akceptujesz tego, jak Twoje włosy układają się w naturalny sposób? Otóż, nie. Oznacza to jedynie, że masz prawo, aby każdego dnia decydować co na siebie włożysz, jaki zrobisz makijaż i po prostu – jak akurat tego dnia będziesz chciała wyglądać.

 

 

 

 

Jak łatwo zauważyć, ciałopozytywność – choć tak szeroko promowana w mediach, często bywa rozumiana przez każdego z nas w zupełnie odmienny sposób. Faktem jest, że każdy ma tu prawo wyrażać swoją własną opinię, dlatego, zapewne obie grupy – gorących zwolenników oraz jawnych sceptyków podejścia body positivity, nie osiągną tu kompromisu. Grunt, abyś Ty sama wypracowała ten kompromis we własnej głowie. O co konkretnie chodzi? O to, aby nie ustępować w drodze ku pełnej akceptacji siebie, a zarazem, pozwalać sobie na drobne upiększenia czy podkreślenie konturów własnego ciała. Jeśli tylko sprawi Ci to przyjemność, to czemu miałabyś sobie odmówić? Nie chodzi o to, aby korzystać z dosłownie wszystkich możliwości “poprawienia” własnej sylwetki (czy ogólnie – wyglądu), ale po prostu, aby wiedzieć, że istnieją takie opcje. I jeśli tylko zechcesz, to w każdej chwili masz pełne prawo, aby z nich skorzystać.?

 

W Bilbette, jako progresywna marka bielizny specjalistycznej i nocnej chcemy służyć wszystkim kobietom i ich osobistym potrzebom. Chcesz podnieść pośladki w legginsach lub założyć wkładki XL do stanika? A może preferujesz naturalne dzianiny lub seksowne koronki? Mamy to! Dla nas każda kobieta ma prawo wyboru. I to prawo pozwala jej na własną interpretację ciałopozytywności, a nam daje możliwość wspierania jej.